17 kwietnia 2012

… dawno, dawno temu …


Chciałoby się napisać zielono mi … i robię wszystko żeby wejść w ten właśnie nastrój. Nie będę się powtarzała, że czas pędzi, że życie się rozkręca i nie wiadomo gdzie jest hamulec i że wiosna wbrew pozorom nie działa super energetycznie. Oczywiście jak zwykle są plusy dodatnie i plusy ujemne wyrabiania 300% normy w pracy – na szczęście.
To, że nie pisałam nie znaczy, iż nie oddawałam się małym radościom robótkowym ;) Jakiś czas temu … jeszcze był śnieg i mróz ... Jolinka nauczyła mnie sztuki dziergania koralików na szydełku. Sama próbowałam się uczyć, ale jakoś mój zmysł przestrzenny jakoś się zagubił i nie wychodziło. Dopiero kiedy Jola jak krowie na miedzy wytłumaczyła, poszło szybko.

Zaczęłam od jednokolorowych transparentnych, koralików i multikolorowej perłówki anchora (zakupiona raczej w celach needlpointowych) Okazało się że ścieg jest lekko elastyczny dzięki czemu nie musiałam używać żadnych ciężkich metalowcyh zapięć tylko po prostu ją zszyłam.

W robocie mam następną tego samego typu tylko w innej kolorystyce.

W planach mam też wzorzystą, ale najpierw muszę się zebrać żeby w odpowiednim skupieniu nawlec w odpowiedniej sekwencji kolorystycznej koraliki … duuuużo koralików.

Dzisiaj będzie nadrabianie zaległości więc i mieszanka technik będzie – uprzedzam lojalnie :). Dzisiaj postanowiłam politerkować i uszyłam kilka literek na zamówienie Ani (o ile jej się spodobają).

Pierwsze literki szyłam Erykowi jakiś czas temu. Dzisiaj szło mi o wiele szybciej i sprawniej, no i kurcze potrafię już coraz lepiej szyć po łukach juhuu.

Literki pozostało wypchać i zszyć gdzie trzeba. W ramach rozpędu uszyję jeszcze kilka zestawów dla dziewczynek i chłopców.

Krzyżyki, no przecież moja pierwsza miłość, też do przodu lekko. Przedostatni wyszyty przeze mnie kot (z niesławnego RR, o którym wolałabym nie pamiętać – Mela jeszcze troszkę i skończymy).

Mając na uwadze, że to już prawie prawie koniec (bo mimo iż grudzień to sobie kolejność lekko z Anią zmieniłyśmy) dosyć szybko mi poszedł ten zmarzlak.
No i kontynuuje plecenie warkocza. Wchodzę właśnie w bożonarodzeniowe motywy, więc w sam raz na powitanie wiosny hi hi.


O ile robótki nie idą zbyt dobrze, UFOki leżą i jęczą po kątach o tyle książki i owszem czytają się i słuchają się i już się nie mogę doczekać jeżdżenia na rowerze i słuchania książek, których nie miałabym czasu przeczytać :) i tak oto będę mogła połączyć przyjemne z przyjemnym a przy okazji pożytecznym. Muszę tylko jakieś etui, sprytnie mocowane gdzieś, na komórkę zmontować żeby bezpiecznie słuchać tych audiobooków.

M.